W jeden z tegorocznych kwietniowych weekendów wybrałam się na krótki wypad do włoskiego miasteczka Bergamo.
Poza zwiedzaniem tego klimatycznego miejsca, fotografowaniem wąskich uliczek i starych kamienic, miałam nadzieję na skosztowanie kilku włoskich specjałów.
Udało się zrealizować każdy z tych celów, a dodatkowo wróciłam z kilkoma nowymi inspiracjami kulinarnymi.
Kilka dni później, podczas tegorocznej majówki urządziłam w domu małą piekarnię
W przerwach między korzystaniem ze słońca, wiosennych wycieczek rowerowych i spacerów, eksperymentowałam z różnymi wersjami ciasta do pizzy oraz (w ramach deseru) piekąc ciasteczka, które „chodziły za mną” od powrotu z Bergamo i przywołują miłe wspomnienia. Opis zmagań z pizzą zapewne się pojawi, jak osiągnę satysfakcjonujące mnie rezultaty, natomiast dziś zamieszczam kilka słów o wspomnianych łakociach.
Ciasteczkami Abbracci poczęstowała nas właścicielka B&B, w którym się zatrzymaliśmy. Zajadałam się nimi na śniadanie, maczając je w filiżance porannej kawy. Spodobał mi się nie tylko ich smak, ale również wygląd. Okrągły kształt utworzony jest z dwukolorowych półksiężyców, które splatają się ze sobą w namiętnym uścisku Wyglądają po prostu romantycznie – tak samo jak wąskie uliczki Bergamo, pełne starych kamienic z urokliwymi balkonami i okiennicami. Abbracci po włosku oznacza uścisk lub objęcie.
Same ciasteczka zaś są chrupiącym połączeniem waniliowego i czekoladowego smaku.