Wyspy Owcze. Tórshavn

Tórshavn

Lot z Bergen na Wyspy Owcze to zaledwie godzina i kwadrans spędzony w powietrzu, ale gdy pierwsze z wysp archipelagu pojawiają się gdzieś w oddali szybko można dostrzec, że praktycznie każda z nich ma towarzysza, mianowicię mgłę/chmurę (nazewnictwo dowolne). Wokół pogoda może być piękna, bezchmurna, słoneczna, ale wystarczy że jedna z „owczych” gdzieś się wynurzy z oceanu i już nie jest sama.
Nie ma czasu na samotność. A może jest?

Podczas lądowania na Farojach od razu przypominają mi się słowa Eivør Pálsdóttir, na której koncercie w Oslo byliśmy zaledwie kilka dni przed przyjazdem na Owcze. Farerska piosenkarka wyjaśniając nazwę utworu “Í Tokuni” nawiązała wówczas do mgły zalegającej często nad Wyspami Owczymi wyjaśniając (niby żartobliwie), że leżące na środku Atlantyku Faroje gromadzą nad sobą całą mgłę. Po tygodniu pobytu zrozumieliśmy, co Eivør miała na myśli, zaś wspomniany utwór z płyty “Slør” od razu przywodzi na myśl mgliste farerskie krajobrazy.

Mgliste początki

Gdy samolot podchodzi do lądowania to wygląda to trochę jak rytuał. Maszyna leniwie krąży na skrytym pod chmurami (lub we mgle, te dwa zjawiska są chwilami nie do rozróżnienia) archipelagiem, jakby niechętna do zanurkowania w tej białej masie, choć wiadomo, że innego wyjścia nie ma. Gdy już zaczynamy zniżanie i widoczność w oknie maleje do kilku metrów (tzn. widać silnik, skrzydło, takie tam szczegóły… i nic więcej) można doświadczyć niespodziewanie rosnącej ekscytacji. Co zobaczymy po przebiciu się przez warstwę chmur?

Po kilku dłużących się minutach wyłaniają się skaliste klify, a kontrolę nad maszyną próbuje przejąć porywisty wiatr (tego dnia 13 m/s). Mijają kolejne minuty i w końcu koła samolotu dotykają pasa startowego i jesteśmy na skrawku ziemii gdzieś na Atlantyku.
To jest w ogóle ciekawostka, Airbus A319 może zabrać pewnie ok. 180 pasażerów, tymczasem razem z nami podróżowało może ze 20-30 osób. Wysiadamy bezpośrednio na płytę, idziemy pieszo do jednego z nielicznych gate’ów, mijamy mikroskopijną (w porównaniu z Oslo) strefę tax free i jesteśmy przy taśmie, na której wyjedzie niedługo nasz bagaż. Jedynej taśmie. Po kilku minutach jesteśmy już przed terminalem i oceniamy na własnej skórze siłę wiatru jednocześnie oczekując na autobus nr 300.

Autobusem podróżuje (razem z nami) sześciu dorosłych plus jedno dziecko. Gdy już autobus w końcu ruszy w drogę do stolicy, już po około 30-40 sekundach dostrzegamy pierwszą owcę. Trochę biała, trochę czarna, monochromatyczna. Zaraz druga, trzecia. 5 minut jazdy i już nie liczymy, nie ma sensu, zdajemy sobie sprawę, że to nie żart, ludzie na Wyspach Owczych są w mniejszości.

Obserwujemy pogodę. O wietrze już było. O chmurach też, chociaż tym razem obserwujemy z dołu. I podświadomie wypatrujemy nadziei na udany urlop w postaci prześwitów błękitnego nieba (trafia się, ale znika nam z oczu gdy tylko wjeżdżamy do tunelu) lub pojedyńczych jasnych plam na zboczach oznaczających że w tych nielicznych miejscach słońce przebiło się przez mglisty całun (niedużo, ale kilka tych plam jest, może będzie pogoda.

Jesteśmy na owczych pół godziny i zdajemy sobie sprawę że zaczynają nas cieszyć drobnostki takie jak cień autobusu. No bo jak cień to i słońce, jak słońce to pewnie i brak deszczu itd. Nie ważne że trwa to kilka sekund.
Nie tylko początek na Owczych okazuje się mglisty. Równie pochmurne, deszczowe i przede wszystkim wietrzne są kolejne dni. Być może to kwestia nastawienia z jakim dotarliśmy na Wyspy Owcze ale szybko okazuje się, że pozornie mało przyjazna aura kompletnie mam jednak nie przeszkadza w eksplorowaniu Farojów. Stopniowo dochodzimy też do wniosku, że taka pogoda idealnie pasuje do farerskich krajobrazów, które we mgle wyglądają jeszcze bardziej tajemniczo, dziko i po prostu pięknie. I chyba – tu zamierzone powtórzenie – po prostu spokojnie.

Lądowanie na Vágar, port lotniczy Vágar i droga z lotniska do Tórshavn – stolicy Owczych
Wyspy Owcze - Vágar
Wyspy Owcze - Vágar
Wyspy Owcze - Vágar
Wyspy Owcze - Vágar
Wyspy Owcze - Vágar
Wyspy Owcze - Vágar

Wyspa Streymoy. Tórshavn

Już sama nazwa stolicy Owczego archipelagu budzi pozytywne konotacje. Nazwa Tórshavn oznacza po duńsku Port Thora, nordyckiego boga burzy i piorunów. Oczywiście, to czy bóg burzy i piorunów sam w sobie budzi pozytywne skojarzenia to już kwestia mocno subiektywna.

Posiadającą zaledwie nieco ponad 12 000 mieszkańców stolicę da się zwiedzić w ciągu zaledwie kilku godzin, zaś ogólny charakter miasta przywodzi mi na myśl skojarzenia z mniejszymi, norweskimi miastami. A także z Islandią. Ale w odróżnieniu od pokrytych często blachą falistą zabudowań, jakie tam widzieliśmy rok wcześniej, te w Tórshavn (jak również mniejszych miejscowościach na Farojach) są w większości wykonane z drewna i sprawiają wrażenie dużo bardziej zadbanych. Zielone ogródki, trawiaste dachy i kolorowo pomalowane elewacje dodają dodatkowego uroku i wpływają na poczucie przytulności. Niemniej jednak nie brakuje również zabudowań sprawiających wrażenie porzuconych, nieco zniszczonych i nadgryzionych zębem czasu – Owcze nie są pod tym względem atlantycką wersją Hobbitonu…

Życie miasta skupia się wokół portu Vàgsbotn, przy którym znajdują się terminal autobusowy, a jednocześnie promowy; stąd właśnie odpływa prom M/S Norröna linii Smyril Line łączący Danię z Islandią, po drodze wpadając na Wyspy Owcze. Poza wspomnianym promem, można też zabrać się nieco mniejszym statkiem na wyspę Suðuroy i jeszcze mniejszą jednostką ną na wyspę Nólsoy.

Tuż przy porcie znajdują się także dwie przytulne kawiarnieKaffihúsið oraz Umami. Podczas słonecznej pogody obie oblegane przez klientów, którzy najchętniej wybierają miejsca na zewnątrz. Do Kaffihúsið wpadamy na pyszną kawę i śniadanie, a następnie ruszamy zwiedzać dalej.

Na niewielkim półwyspie znajdującym się nieopodal portu znajdują się czerwone zabudowania Tinganes – najstarszej dzielnicy miasta. Dawniej zbierał się tutaj farerski parlament (Ting), a pierwsze zgromadzenie odbyło się w 825 roku. Tinganes jest jednym z najstarszych miejsc spotkań parlamentarnych na świecie, wraz ze wzgórzem Tynwald na brytyjskiej wyspie Man i Þingvellir na Islandii. Farerski parlament znajduje się obecnie nieco dalej na północ, ale Tinganes stanowi nadal siedzibę lokalnych władz.

Po drugiej stronie od portu, na niewielkim wzgórzu leży niewielki fort Skansin, który jest dobrym punktem do podziwiania panoramy miasta. Forteca wybudowana została około 1580 roku, a jej celem była ochrona miasta przed piratami.

Niedaleko portu znajdują się obok siebie także trzy najbardziej znane restauracje – Barbara, Áarstova oraz Ræst serwujące między innymi lokalne specjały. Kierując się dalej wgłąb miasta w kierunku głównego deptaka Niels Finsens gøta mijamy natomiast jedyny bar sushi w mieścieEtika Sushi. Etika korzysta ze świeżych farerskich połowów i serwuje je w postaci specjałów kuchni japońskiej. Warto się tam wybrać, żeby docenić jakość serwowanego jedzenia. Lepsze sushi jedliśmy chyba tylko podczas wizyty w Japonii.

Udając się na spacer głównym deptakiem Niels Finsens gøta warto wpaść z wizytą do najstarszej księgarni w mieście – H.N. Jacobsens Bókahandil i oraz sklepu muzycznego Tutl, będącego jednocześnie najbardziej znaną wytwórnią dla farerskich artystów. Na zakup farerskiego wełnianego swetra najlepszym miejscem będzie Guðrun & Guðrun, a na końcu ulicy znajdziemy biuro informacji turystycznej obok którego znajduje się niewielka fabryka czekolady Gómagott.

Podczas kolejnych dni Tórshavn będzie stanowiło naszą bazę wypadową do zwiedzania innych wysp – Vágar (na której znajduje się lotnisko), Nólsoy, Borðoy i oczywiście słynnej wyspy maskonurów – Mykines. Korzystać będziemy z transportu publicznego (promów i autobusów). Wewnątrz farerskiej stolicy kursuje pięć linii tzw. czerwonych autobusów firmy Bussleiðin (darmowe), które łączą również miasto z pobliskimi, mniejszymi miejscowościami – Argir i Hoyvík. Niebieskie autobusy należące do firmy Bygdaleiðir oferują transport do pozostałych miejscowości archipelagu. Korporacja współpracuje z przewoźnikami promowymi, a oferowane transfery i przesiadki są ze sobą zsynchronizowane. Planującym podróżować po Owczych komunikacją miejską polecamy zakup karty Travel Card (na 4 lub 7 dni).

Wyspy Owcze - Tórshavn

Panorama Tórshavn
Wyspy Owcze - Tórshavn
Wyspy Owcze - Tórshavn
Wyspy Owcze - Tórshavn

Port Vàgsbotn
Wyspy Owcze - Tórshavn
Wyspy Owcze - Tórshavn

Forteca Skansin
Wyspy Owcze - Tórshavn

Tinganes – najstarsza część miasta
Wyspy Owcze - Tórshavn
Wyspy Owcze - Tórshavn
Wyspy Owcze - Tórshavn
Wyspy Owcze - Tórshavn
Wyspy Owcze - Tórshavn
Wyspy Owcze - Tórshavn

Księgarnia H.N. Jacobsens Bókahandil
Wyspy Owcze - Tórshavn

Sklep muzyczny Tutl
Wyspy Owcze - Tórshavn
Wyspy Owcze - Tórshavn

Etika Sushi
Wyspy Owcze - Tórshavn

Czekoladki z Gómagott
Wyspy Owcze - Tórshavn
Wyspy Owcze - Tórshavn

Śniadanie w kawiarni Kaffihúsið
Wyspy Owcze - Tórshavn

Pyszna, sycąca owsianka z ulubionyn, islandzkim serkiem Skyr i dżemem rabarbarowym
Wyspy Owcze - Tórshavn
Wyspy Owcze

Już niebawem pojawią się kolejne części relacji z Wysp Owczych:
2. Kirkjubøur & Nólsoy
3. Mykines
4. Sørvágsvatn & Klaksvík

6 Comments

  1. Monika - Paris by Moni
    July 1, 2017

    Swietne zdjecia i relacja z podrozy! Szczerze mowiac, po tej fali upalow we Francji z zazdroscia patrze na taka pogode, zamieniam sie powoli w milosnika chlodnego powietrza! I kotek piekny, wyglada na bardzo zadbanego

    Reply
    1. Marta
      July 6, 2017

      Ja znoszę upały coraz gorzej (może efekt znorweszczenia) i uważam, że latem najfajniej jest na dalekiej północy – nawet w Oslo bywa dla mnie zdecydowanie za ciepło

      Reply
  2. marcelina
    July 5, 2017

    Wasza pierwsza fotorelacja z Wysp Owczych tak wciąga czytelnika, że na własnej skórze chciałabym przeżyć taką podróż! Fantastyczne ujęcia, te domy z porośniętymi dachami szczególnie

    Reply
    1. Marta
      July 6, 2017

      Dzięki Dużo takich uroczych domów z trawą na dachu jest również w Norwegii, ale przyznaję, że te na Farojach podobały mi się szczególnie.

      Reply
  3. Kristin
    July 25, 2017

    Świetnie piszesz. Wydałaś (albo planujesz) w formie książki? Dobry tekst + piękne fotografie + przepisy kulinarne = album; mapki + namiary na ciekawe miejsca + jak się przygotować itp = przewodnik ( w mniejszym formacie). Można sprzedawać w komplecie lub osobno. Takie tam moje marzenie potrzymania w rękach i poczytania pięknych książek ☺ Pozdrawiam

    Reply
    1. Marta
      July 25, 2017

      Hej, Dziękuję za miły i motywujący komentarz. Myślę nad kilkoma różnymi publikacjami od dłuższego czasu (m.in. nad albumem/przewodnikiem, o którym wspomniałaś). Niewykluczone, że będziesz kiedyś mogła potrzymać w rękach moją książkę Pozdrawiam.

      Reply

Leave a Reply to marcelina Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *