Matcha latte

Matcha

Jadąc pierwszy raz do Japonii kilka lat temu wiedziałam jedynie tyle, że jest coś takiego jak matcha czyli japońska zielona herbata w proszku uważana za najzdrowszą na świecie. Fakt, że zielona herbata jest wszechobecna w Kraju Kwitnącej Wiśni sprawił, że zasmakowałam w jej rozmaitych wariantach, a po powrocie zaczęłam ją pić na ciepło i zimno, jak również używać jej jako dodatku do deserów. Kiedy jednakże z perspektywy czasu wspominam te pierwsze eksperymenty, nie mogę nadziwić się swojej ignorancji. Trochę czasu musiało upłynąć zanim poszerzyłam swoją wiedzę na temat rodzajów matcha, sposobów przechowywania, właściwego parzenia i picia, jak również historii, właściwości i zastosowań. Bardzo inspirująca pod tym względem okazała się druga wizyta w Japonii podczas której rozsmakowałam się w zielonej herbacie jeszcze bardziej.

Subiektywne top 10 japońskiej kuchni

Tokio

Japońska kuchnia jest tak różnorodna, egzotyczna i kusząca, że nawet tygodniowy pobyt w Kraju Kwitnącej Wiśni może być niesamowitym doznaniem kulinarnym.
Spektrum doświadczeń może nie będzie powalające (w końcu mimo wszechobecnych pokus pojemność żołądka bywa ograniczona ;), ale nawet krótka wizyta powinna umożliwić wyrobienie sobie pewnego zdania o tamtejszej sztuce kulinarnej.

Tydzień spędzony w Tokio dał mi możliwość skosztowania wielu produktów i dań, które polubiłam tak bardzo, że od powrotu zdarza mi się często za nimi tęsknić. Oto mój subiektywny ranking 10 japońskich specjałów.

Japońskie frappuccino matcha

Napój z japońskiej zielonej herbaty matcha

Wizyta w Japonii może dostarczyć wielu wrażeń, ale może też stać się przekleństwem…
Tak, dokładnie. Po prostu od kilku tygodni moje podniebienie cierpi na brak świeżego, fantastycznego sushi, orientalnie przyprawionej wołowiny, wszelakich lokalnych napojów bez- i alkoholowych czy zielonej herbaty we wszystkich możliwych postaciach, a więc nie tylko napoju, ale także ciastek, czekolady, lodów.

Co więcej, w przypadku zielonej herbaty zaszła we mnie największa przemiana, bowiem nigdy jakąś wielką jej fanką nie byłam, zaś w Japonii naprawdę ją polubiłam i dzień bez zielonej herbaty stawał się dniem straconym Może to kwestia jej jakości, a może po prostu spożywana w Japonii smakowała inaczej, a może jedno i drugie…
W każdym razie właśnie ona stała się bohaterką pierwszego wpisu (a raczej przepisu) zainspirowanego pobytem w Japonii.