Tofu Matcha Tiramisu

Zdaliśmy sobie niedawno sprawę, że minęło już półtora roku od naszej ostatniej podróży. I choć myśleliśmy wówczas o tym, aby z różnych względów zrobić sobie przerwę jeżeli chodzi o wszelkie dalsze wypady, to jak to często bywa życie napisało swój własny sceariusz, świat zaczął zmagać się z wirusem i szeroko pojęte podróżowanie zeszło, delikatnie mówiąc, na dalszy plan. Także w naszym przypadku praktycznie wszystkie plany podróżnicze trafiły tymczasowo do szuflady i póki co trudno powiedzieć jak długo ta “tymczasowość” potrwa. Niemniej jednak “sylwestrowo-noworoczna” wizyta w Japonii na przełomie 2019 i 2020 roku nadal mocno siedzi nam w pamięci, dostarcza motywacji na co dzień i jest ważnym źródłem inspiracji.

Kocim tropem po Japonii

Takao

“I collect records. And cats. I don’t have any cats right now. But if I’m taking a walk and I see a cat, I’m happy.”
– Haruki Murakami

Wszechobecne figurki maneki-neko, świątynie buddyjskie i szintoistyczne chramy poświęcone kotom, kocie kawiarnie, filmy anime z kotami w rolach głównych i wyspy, gdzie mieszka więcej futrzaków niż ludzi. Koty od wieków odgrywają ważną rolę w japońskiej kulturze, a podróżując po Kraju Kwitnącej Wiśni można odnieść wrażenie, że Japończycy mają do tych zwierzaków szczególną słabość. Dzień Kota świętowany w Japonii przypada 22 lutego.

Takao. Z wizytą u Tengu

Takao

Podczas pobytu w Tokio łatwo jest już po kilku dniach poczuć się przytłoczonym ogromną metropolią oraz nagromadzeniem bodźców płynących z otoczenia. Jednodniowy wypad do spokojniejszego miejsca i spędzenie czasu bliżej natury może zdecydowanie pomóc w złapaniu oddechu. Jednym z idealnych miejsc na ucieczkę z miasta, które zasłużenie cieszy się dużą popularnością wśród mieszkańcy japońskiej stolicy jest góra Takao.

Tokio. Gajdzini na innej planecie

Tokio

Kilka lat temu wybraliśmy się w podróż do Kraju Kwitnącej Wiśni. Do dyspozycji mieliśmy tydzień i czas ten zdecydowaliśmy się spędzić przede wszystkim w Tokio urozmaicając sobie pobyt jednodniowymi wycieczkami poza japońską stolicę – do miejscowości Nikkō oraz Kamakura.
Tokio dostarczyło nam całej masy wrażeń. Wróciliśmy zafascynowani, z uczuciem niedosytu i nadzieją jak najszybszego powrotu do Japonii. Plan ten postanowiliśmy wcielić w życie w 2018 roku, więc już niedługo wyruszamy eksplorować tym razem region Kansai (przede wszystkim Kioto i okolice). Planowanie podróży, dyskusje i wspominki związane z pierwszą wizytą w Japonii sprzed kilku lat okazały się dobrą okazją do tego, żeby dokończyć i zamieścić na blogu zaległą relację z Tokio.

Okonomiyaki. Japoński naleśnik

Okonomiyaki. Japoński naleśnik

Okonomiyaki to potrawa kuchni japońskiej określana często mianem japońskiej pizzy, aczkolwiek moim zdaniem bardziej przypomina wytrwanego naleśnika lub placka. Podstawą dania jest ciasto naleśnikowe oraz kapusta, zaś pozostałe składniki mogą się od siebie różnić w zależności od wariantu. Ta dowolność znajduje odzwierciedlenie w nazwie dania: “okonomi” oznacza “to, co lubisz / chcesz”, zaś „yaki” – grillowany / smażony.

Podsumowanie roku 2013

Podsumowanie roku 2013

“Uważaj na nogi, bo nie wiadomo dokąd Cię poniosą…” – J.R.R. Tolkien
Rok 2013 okazał się dla mnie potwierdzeniem tezy, że smakowanie świata (jak każda inna pasja) uzależnia oraz tego, że marzenia warto spełniać spontanicznie jeśli pojawia się ku temu dobra okazja.
Zresztą pod wieloma względami było to wyjątkowe 12 miesięcy, bowiem udało mi się odwiedzieć wiele nowych miejsc i krajów, a łączny czas spędzony w podróży wliczając w to także liczbę samych przelotów był rekordowy i przebił kilka lat poprzednich razem wziętych…

Subiektywne top 10 japońskiej kuchni

Tokio

Japońska kuchnia jest tak różnorodna, egzotyczna i kusząca, że nawet tygodniowy pobyt w Kraju Kwitnącej Wiśni może być niesamowitym doznaniem kulinarnym.
Spektrum doświadczeń może nie będzie powalające (w końcu mimo wszechobecnych pokus pojemność żołądka bywa ograniczona ;), ale nawet krótka wizyta powinna umożliwić wyrobienie sobie pewnego zdania o tamtejszej sztuce kulinarnej.

Tydzień spędzony w Tokio dał mi możliwość skosztowania wielu produktów i dań, które polubiłam tak bardzo, że od powrotu zdarza mi się często za nimi tęsknić. Oto mój subiektywny ranking 10 japońskich specjałów.

Japońska wołowina gyuniku itame i gyuniku teriyaki

Japońska wołowina z warzywami i sosem teriyaki
Wybierając się w pierwszą podróż do Japonii przygotowałam sobie standardowo listę kilku potraw, których chciałam spróbować na miejscu. Na pierwszym miejscu znalazło się oczywiście sushi, a zaraz dalej makaron soba, omlet okonomiyaki oraz rozmaite słodycze o smaku zielonej herbaty. Z uwagi na fakt, że na co dzień preferuję ryby, na mojej liście nie znalazło się żadne stricte mięsne danie.

Oczywiście miałam świadomość, że japońska kuchnia to nie tylko ryż i owoce morza, że jej bogactwo może być wręcz przytłaczające, ale biorąc pod uwagę jednak niezbyt długi czas pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni, byłam zmuszona ustalić kilka priorytetów. Szybko jednak okazało się, że takie podejście było dość naiwne i gdyby się go konsekwentnie trzymała to dużo by mnie ominęło

Przystawka gomae ze szpinakiem i kapustą

Japońska przystawka Gomae
Niemal każdy dzień spędzony w tętniącym życiem Tokio, zmuszał nas do nieustającej aktywności w postaci zwiedzania, smakowania, delektowania się, fotografowania, chłonięcia zapachów, dźwięków, smaków, widoków (jakkolwiek to abstrakcyjnie brzmi gdy dotyczy tak dużego miasta). Po jednym z takich dni, który był wypełniony od rana do wieczora włóczeniem się po stolicy Japonii postanowiliśmy wraz z dwójką innych, przybyłych z dalekiego kraju gajdzinów, wybrać się na ciepły, sycący posiłek…

Japońskie frappuccino matcha

Napój z japońskiej zielonej herbaty matcha

Wizyta w Japonii może dostarczyć wielu wrażeń, ale może też stać się przekleństwem…
Tak, dokładnie. Po prostu od kilku tygodni moje podniebienie cierpi na brak świeżego, fantastycznego sushi, orientalnie przyprawionej wołowiny, wszelakich lokalnych napojów bez- i alkoholowych czy zielonej herbaty we wszystkich możliwych postaciach, a więc nie tylko napoju, ale także ciastek, czekolady, lodów.

Co więcej, w przypadku zielonej herbaty zaszła we mnie największa przemiana, bowiem nigdy jakąś wielką jej fanką nie byłam, zaś w Japonii naprawdę ją polubiłam i dzień bez zielonej herbaty stawał się dniem straconym Może to kwestia jej jakości, a może po prostu spożywana w Japonii smakowała inaczej, a może jedno i drugie…
W każdym razie właśnie ona stała się bohaterką pierwszego wpisu (a raczej przepisu) zainspirowanego pobytem w Japonii.