17 maja w Oslo. Ja, vi elsker dette landet.

17 maja w Oslo. Ja, vi elsker dette landet.

Gratulerer med dagen! Hurra for 17. mai! God 17. mai!
Tysiące takich właśnie pozdrowień, a także flag, kolorowych strojów i przede wszystkim uśmiechniętych ludzi mogliśmy usłyszeć i zobaczyć w ostatni weekend na ulicach Oslo i w norweskich mediach.
17 maja jest dla Norwegów najważniejszym dniem w roku, gdyż właśnie wtedy obchodzone jest Święto Konstytucji (Grunnlovsdagen). Tegoroczne obchody były tym bardziej szczególne z uwagi na fakt, że była to okrągła, 200. rocznica tego wydarzenia.

Po raz pierwszy norweskie Święto Narodowe widzieliśmy 2 lata temu podczas wizyty w Stavanger. Niestety pogoda była wówczas fatalna (cały dzień dość solidnie padało), a mimo to byliśmy wówczas pod wrażeniem zaangażowania i radosnej atmosfery, jaka towarzyszyła w tym dniu mieszkańcom miasta. Tym bardziej nie mogliśmy się doczekać tegorocznych obchodów w Oslo!

Kwiecień w Oslo czyli Inferno Festiwal, Påske i Nordmarka

Kwiecień w Oslo czyli Inferno Festiwal, Påske i Nordmarka

Kwiecień na emigracji w Norwegii był miesiącem intensywnym i niełatwym, ale jednocześnie pozytywnym – w dużej mierze dzięki życzliwości i wsparciu wielu osób. Prawdziwie wiosenna pogoda dostarczyła dodatkowych pokładów energii niezbędnej do przetrwania tego pełnego wrażeń i wyzwań okresu.

Najważniejszą zmianą jest zamknięcie etapu życia na walizkach i przeprowadzenie się do mieszkania wynajętego już klasyczną drogą i na dłuższy okres.
Lokum jest skromne i niewielkie, ale z ładnym widokiem, zielenią za oknem, słońcem i śpiewem ptaków o poranku, więc czynnik „koselig” czyli przytulności jest zapewniony. Do nowego miejsca przyzwyczailiśmy się raczej szybko, bowiem pierwsze dwa tygodnie spędziliśmy… kilkadziesiąt metrów obok. Podobała nam się wówczas ta okolica i szczęśliwym zbiegiem okoliczności udało się właśnie tutaj wynająć mieszkanie na stałe.

Kanelboller w Oslo zamiast tortuna drugie urodziny bloga

Urodziny bloga w Oslo

Tegoroczne, drugie urodziny bloga świętuję zupełnie inaczej niż w zeszłym roku. Zrezygnowałam tym razem z przygotowania urodzinowego tortu, ale zamiast tego wybrałam się na „przedłużony” weekend do Oslo, gdzie drugą rocznicę egzystencji Przepisów z Podróży uczciłam delektując się cynamonową bułeczką kanelbolle i wzmocnionym cappuccino w kawiarni Stockfleths przy Prinsenssgate.

Między innymi oczywiście, bowiem w moim menu znalazło się też miejscie dla klasycznego pølse, kiełbasy z renifera, norweskiego sera oraz fantastycznego cydru marki Grevens ze wskazaniem na – będący nowością – smak brzoskwiniowy.

Podsumowanie roku 2013

Podsumowanie roku 2013

“Uważaj na nogi, bo nie wiadomo dokąd Cię poniosą…” – J.R.R. Tolkien
Rok 2013 okazał się dla mnie potwierdzeniem tezy, że smakowanie świata (jak każda inna pasja) uzależnia oraz tego, że marzenia warto spełniać spontanicznie jeśli pojawia się ku temu dobra okazja.
Zresztą pod wieloma względami było to wyjątkowe 12 miesięcy, bowiem udało mi się odwiedzieć wiele nowych miejsc i krajów, a łączny czas spędzony w podróży wliczając w to także liczbę samych przelotów był rekordowy i przebił kilka lat poprzednich razem wziętych…

Oslo – zapowiedź relacji

Oslo

Wypad do Oslo na 13. edycję Inferno Festival już za nami i najkrócej mogę go opisać słowami “Warto było!”

Tak się jakoś złożyło, że na imprezach muzycznych choćby odrobinę zasługujących na miano festiwalu nie byliśmy już od przeszło dekady więc być może brakuje nam właściwego punktu odniesienia ale… całość była zorganizowana perfekcyjnie.

Pierwszego dnia występy zostały podzielone pomiędzy 6 różnych klubów, zaś od drugiego dnia festiwal odbywał się już tylko na dwóch scenach, w dodatku znajdujących się w tym samym budynku. Poruszanie się pomiędzy klubami było bezproblemowe, możliwości nabycia dóbr wszelakich typu płyty, koszulki były spore, a najbardziej bolało chyba kosmicznie drogie piwo

I najważniejsze, muzyka. Występujące zespoły prezentowały muzykę z różnych rejonów szeroko rozumianej muzyki metalowej, dominowały odmiany ekstremalniejsze, ale wyjątków kilka było i to bardzo chlubnych Niezależnie jak bardzo dani muzycy znęcali się nad swoimi instrumentemi, praktycznie każdy z “zaliczonych” przez nas występów był bardzo dobry pod względem brzmieniowym (może kilka drobnych wpadek było, ale to był naprawdę margines), całość była wzbogacona o świętną pracę oświetlenia scenicznego, a w przypadku Satyricon wykorzystano także trochę pirotechniki.