
Parę lat temu obejrzeliśmy słynny film Wima Wendersa „Lisbon Story”, dzieło zainspirowane atmosferą tytułowego miasta oraz – a może przede wszystkim – jego dźwiękami.
Od tamtej pory stolica Portugalii była „gdzieś” w naszych planach, ale jakoś skutecznie udawało nam się ją omijać aż do tej jesieni.
Teraz, bogatsza o to doświadczenie, mogę stwierdzić krótko, że warto było. I rzeczywiście, aby poczuć atmosferę Lizbony trzeba się zarówno w nią wsłuchać, wyłapać drobne i często trudne do uchwycenia dźwięki, które zebrane razem tworzą zaskakująco spójną i unikalną mozaikę. I jednocześnie świetnie uzupełniają ferię zapachów obecnych na każdym kroku.
Lizbona wita nas ulewnym deszczem. Z lotniska dojeżdżamy metrem do dzielnicy Baixa, a następnie w strugach tegoż deszczu przemykamy wąskimi, brukowanymi uliczkami w poszukiwaniu naszego lokum. Mimo, że spacer nie był długi, to dotarliśmy mocno przemoczeni. Jako, że jest już prawie północ, to pierwszy “właściwy” spacer dopiero następnego dnia. Przed snem zerkamy jeszcze na ulice widoczne z okien naszego mieszkania. Pierwsze co się rzuca w oczy to „lekki” nieład i suszące się (niby, bo w deszczu) pranie… A już rano zwrócimy uwagę też na łatwo zauważalny brud, nieuprzątnięte śmieci i miejscami ewidentne oznaki biedy.
Istnieją w Lizbonie rzeczy, które mogą się nie podobać, ale też nie da się ukryć, że ta specyficzna mieszanka wpływa na urok i autentyczność miasta. Ale o tym w następnych akapitach.
Serce Lizbony
Zwiedzanie Lizbony rozpoczynamy od dolnego miasta – Baixa Z przestronnego placu Rossio określanego sercem Lizbony kierujemy się na plan Praça da Figueira, a następnie wędrujemy głównym deptakiem – Rua Augusta pełnym kawiarni i restauracji, sklepów, ulicznych sprzedawców (również rozmaitych używek), artystów i żebraków. W ten sposób dochodzimy do Praça do Comércio (Plac Handlowy) i rzeki Tag (Rio Tejo).
Nieco rozczarowuje nas brak zagodpodarowania części nabrzeża, ale mimo wszystko idziemy na przechadzkę wzdłuż rzeki w kierunku widocznego w oddali Mostu 25 kwietnia (Ponte 25 de Abril). Most łączy południową część Portugalii z Lizboną, zaś skonstruowała go ta sama amerykańska firma, która stoi za projektem Golden Gate. Nie ma wątpliwości, że jest on podobny do słynnego mostu z San Francisco.
Udajemy się następnie z powrotem w głąb miasta i spacerujemy wąskimi uliczkami dzielnicy Bairro Alto.
Docieramy do tarasu widokowego São Pedro de Alcântara, gdzie obserwujemy widok na wschodnią część miasta z dzielnicą Graça i widocznym w oddali zamkiem Castelo de São Jorge.
Położenie Lizbony na siedmiu wzgórzach oznacza, że spacerując po mieście ma się sporą dawkę rekreacji, gdyż uliczki cały czas pną się w górę albo opadają. Nie musimy także wiele szukac, aby kompletnie przypadkiem trafić na punkt widokowy i zobaczyć miasto z innej perspektywy.
Ułatwieniem dla mieszkańców i turystów jest dobrze rozwinięty transport publiczny, w tym słynne żółte tramwaje (elétricos) oraz kolejki linowo-terenowe (elevadores). Niektóre kolejki mają postać żółtych wagoników, ale nie należy mylić ich z tramwajami. Spacerując poznajemy kilka najsłynniejszych lizbońskich kolejek (wind) – Elevador de Santa Justa, Elevador da Glória, Elevador da Bica.
Żółtym tramwajem przez Lizbonę
Słynne lizbońskie tramwaje zapadają w pamięć. Wyglądają jakby czas się zatrzymał, są bardzo stylowe i fotogeniczne. Mówi się, że każdy turysta odwiedzający Lizbonę powinien udać się na przejażdżkę żółtym, jednowagonowym, starym tramwajem 28 (Eléctrico 28).
Co ciekawe tramwaje zostały sprowadzone ze Stanów Zjednoczonych przez firmę Carris, zaś podobne znajdziemy we wspomnianym już San Francisco.
Podróż linią 28 rozpoczynamy już po zmroku. Trasa przebiega przez wzgórza i podąża stromymi, wąskimi uliczkami. Niesamowite, jak żółty wagonik (wszystkie tramwaje to pojedynczy wagonik) powoli wjeżdża w kolejne wąskie uliczki starego miasta i przeciska się między kamienicami. Wagonik jest zazwyczaj pełen turystów (dlatego w wielu miejscach możemy przeczytać, że lepiej uważać na portfel).
Z tramwaju 28 wysiadamy na przystanku Graça i idziemy w kierunku punktu widokowego Miradouro Nossa Senhora de Monte. Jest to najwyższy punkt widokowy w stolicy, a nocna panorama miasta prezentuje się z tego miejsca wyjątkowo okazale.
Belém
Kolejnego dnia wybieramy się z Praça da Figueira lub Praça tramwajem numer 15 do dzielnicy Belém.
Znajduje się tutaj między innymi Klasztor Hieronimitów (Mosteiro dos Jerónimos) wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nas jednak bardziej interesują zabytki związane z historią wielkich odkryć geograficznych.
Kierujemy się w stronę rzeki, podziemnym przejściem pokonujemy tory pociągu podmiejskiego do Cascais i docieramy do Pedrão dos Descobrimentos czyli Pomnika Odkryć Geograficznych położonego nad brzegiem rzeki. Wapienny monument w kształcie żagla został wzniesiony, aby upamiętnić postać Henryka Żeglarza – protektora wielu żeglarzy i odkrywców.
Stąd widać także symbol Lizbony – Torre de Belém (Wieża Betlejemska) stojącą niedaleko ujścia rzeki Tag do oceanu. Torre de Belém wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO to 35-metrowa militarna budowla, wzniesiona w 1515 roku. Wieża pełniła rolę strażnicy portu oraz punktu orientacyjnego dla wracających z wypraw żeglarzy, zaś później pełniła nawet rolę więzienia.
Wizytę w Belém kończymy spacerem po ogrodzie botanicznym Jardim Tropical, który zwanym jest również Zamorskim (Jardim do Ultramar), gdyż większość egzotycznych roślin pochodzi z byłych portugalskich kolonii w Afryce, Azji i Ameryce Południowej.
Zaglądamy także do najsłynniejszej ciastkarni Lizbony Pastéis de Belém, ale kolejka turystów sprawia, że rezygnujemy z zakupu narodowego ciastka Portugalii w tym miejscu.
Największy market Lizbony z jedzeniem, Mercado da Ribeira, na który zaglądamy w drodze powrotnej, okazuje się równie oblegany – przynajmniej część typu „food court”, gdyż stragany z warzywami i owocami były już opustoszałe.
Nieco inne oblicze Lizbony
Na drugim krańcu Lizbony znajduje się jedna z najmłodszych i najnowocześniejszych dzielnic. Wizyta w tym miejscu to trochę jak podróż do innego miasta.
Wiele osób przyjeżdża tutaj, aby zobaczyć ciekawą architekturę dworca Oriente, największe europejskie Oceanarium, nowoczesny Park Narodów (Parque das Naçoes).
Warto pospacerować deptakiem wzdłuż nabrzeża skąd dobrze widać most Vasco da Gama (Ponte Vasco da Gama) – najdłuższy most w Europie i jeden z najdłuższych na świecie (17,2 km). Most łączy brzeg rzeki Tag w okolicach stolicy z miejscowością Montijo po drugiej stronie rzeki.
Królewska Sintra
Stosunkowo niedaleko Lizbony, w zasiągu niecałej godziny, ewentualnie dwóch godzin podróży pociągiem lub autobusem znajduje się kilka miejscowości i plaż wartych odwiedzenia. Nasz wybór pada na miejscowość Sintra położoną zaledwie 25 km od stolicy.
Miasteczko jest uroczo położone wśród gór i lasów. Brukowane, wąskie uliczki, małe kawiarnie i sklepy z rękodziełem mają sporo uroku, ale z drugiej strony Sintra posiada niestety mocno turystyczny charakter.
Ciastkarnie (pastelarie) w miasteczku serwują tutejsze specjały: serowe ciastko queijadas i chrupiące travesseiros w kształcie poduszeczki wypełnione słodkim, ciepłym nadzieniem. Na śniadanie wybieramy pastelarię Piriquita, która podobno serwuje najlepsze wypieki.
Przed turystami w centrum miasteczka uciekamy na leśny szlak prowadzący do Zamku Maurów (Castelo dos Mouros). Górujące nad miastem mury obronne zamku pną się po zboczu góry na szczyt. Wędrówka nie jest specjalnie wymagająca, ale widoki z Zamku Maurów są całkiem ciekawe – możemy objąć wzrokiem całe miasteczko razem z położonym na sąsiednim wzgórzu Palácio da Pena oraz dostrzec w oddali ocean.
Po wizycie na Zamku udajemy sie do Quinta da Regaleira – ogrodów wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, pełnym tajemniczych zakątków, podziemnych przejść, tuneli i labiryntów, rzeźb i fontann.
Największe wrażenie robi na nas wędrówka Studnią Wtajemniczenia, do której schodzi się w dół do niczym do piekła Studnia składa się z dziewięciu segmentów co stanowi nawiązanie do dzieła Dantego. Każdy segment ma kilkanaście schodków, a na samym dole znajdują przejścia do kolejnych skrytych pod powierzchnią miejsc.
Nie jestem przekonana, czy Sintra warta by była ponownych odwiedzin, ale przy kolejnej wizycie w Lizbonie chętnie wybiorę się na Cabo da Roca – najdalej na zachód wysunięty punkt Europy kontynentalnej, do miasteczka portowego Cascais, a latem na długie, piaszczyste plaże takie jak Costa da Caparica.
Niestety trzy dni to trochę mało, aby spróbować wczuć się w klimat samej Lizbony, jak i odwiedzić najciekawsze miejsca w okolicy. Stolica Portugalii wydała nam się miejscem ciekawszym niż zakładaliśmy i chociaż pewnie sporo osób by się z tym nie zgodziło, bardziej „autentycznym” niż na przykład Barcelona. Plusem tego drugiego miejsca jest na pewno jego nowoczesność, większe uporządkowanie, ale z drugiej strony uważam, że stolica Portugalii bardzo by straciła na swoim charakterze, gdyby nagle ktoś zadecydował o zniknięciu żółtego tramwaju „28” albo gdyby małe sklepiki i knajpy wyglądające jak z poprzedniej epoki nagle ustąpiły miejsca wytwornym restauracjom.
December 18, 2014
Bardzo chciałabym kiedyś odwiedzić Portugalię! I jeślibym mogła wybierać to zatrzymałabym się w miasteczku pokroju Sintry A Ty tylko swoimi zdjęciami zaostrzasz mi apetyt na taką wycieczkę
December 18, 2014
Na nas Portugalia tyle czasu czekała, to i Twojej wizyty się doczeka
December 18, 2014
Piękne fotografie. Zwłaszcza te z Sintry z ciekawym opisem. Byłam tam ale niestety nie dotarłam do Studni Dantejskiej. Padało i byłam trochę zmęczona.
A teraz chciało by się wrócić:) Pozdrawiam i zapraszam
http://brighton-bluegrass-podroze.blogspot.co.uk/ Moje dwa najnowsze posty
również dotyczą Portugalii. Dorota
December 19, 2014
Dorota, w takim razie masz bardzo dobry powód, aby odwiedzić Sintrę ponownie
December 18, 2014
świetne podsumowanie! Mimo, że mieszkałam w Lizbonie pół roku to jakoś nigdy nie trafiłam do Quinta da Regaleira, czego bardzo żałuję. I tylko jedna mała uwaga, Estadio da Luz nie znajduje się w okolicy Parku Narodów (w linii prostej to taka sama odległość jak np. z Parku Narodów do Zamku św. Jerzego ), a Alvalade jest gdzieś w połowie tej drogi
December 19, 2014
Dzięki Ewo za dokładną lekturę i sprostowanie! Oczywiście masz rację, obiekt widoczny na zdjęciu, obok Parku Narodów to MEO Arena. Musiało mnie coś zmylić… Już wprowadzam korektę w tekście
December 18, 2014
Detale w Twoich zdjeciach są niesamowite… Gra kolorów, świateł, dźwieków….
Sama sie juz widzę jadącą w takim tramwaju
Przępiekna opowieść o Lizbonie…
Pozdrawiam
December 19, 2014
niesamowicie piękne zdjęcia .. i jak zawsze ślicznie wyglądasz :^)
dla mnie inspiracją była książaka Nocny Pociąg do Lizbony i Lizbona zauroczyła mnie .. zatrzymałem się w Baixa blisko Praca do Comercio i magicznego światłaTagu ..
inspirująca notka .. pozdrawiam bardzo ciepło
December 19, 2014
Zniszczona ta biedna Lizbona, a jednak ma niepowtarzalny urok. Lubię takie miejsca.Świetne zdjęcia.
August 24, 2016
Byłam w Lizbonie tylko parę godzin i ciągle marzę o powrocie. Piękna fotorelacja
August 25, 2016
Dzięki! Również marzę o powrocie do Lizbony