
Kwiecień na emigracji w Norwegii był miesiącem intensywnym i niełatwym, ale jednocześnie pozytywnym – w dużej mierze dzięki życzliwości i wsparciu wielu osób. Prawdziwie wiosenna pogoda dostarczyła dodatkowych pokładów energii niezbędnej do przetrwania tego pełnego wrażeń i wyzwań okresu.
Najważniejszą zmianą jest zamknięcie etapu życia na walizkach i przeprowadzenie się do mieszkania wynajętego już klasyczną drogą i na dłuższy okres.
Lokum jest skromne i niewielkie, ale z ładnym widokiem, zielenią za oknem, słońcem i śpiewem ptaków o poranku, więc czynnik „koselig” czyli przytulności jest zapewniony. Do nowego miejsca przyzwyczailiśmy się raczej szybko, bowiem pierwsze dwa tygodnie spędziliśmy… kilkadziesiąt metrów obok. Podobała nam się wówczas ta okolica i szczęśliwym zbiegiem okoliczności udało się właśnie tutaj wynająć mieszkanie na stałe.
Wcześniejsze jedno lub dwutygodniowe okresy spędzone w różnych dzielnicach Oslo były ciekawym doświadczeniem, pozwalającym na spojrzenie na miasto z szerszej perspektywy. Jednakże przedłużający się taki trochę stan nieustalony stawał się dość męczący, zatem cieszymy się, że ten etap mamy już za sobą.
Przeprowadzkę udało się zorganizować tuż przed Påske czyli Świętami Wielkanocnymi, więc mogliśmy kilka wolnych dni spędzić ciekawiej, niż myśląc o kolejnych ważnych rzeczach do załawienia.
Podobnie jak w roku ubiegłym – jako fani ciężkich dźwięków – wybraliśmy się na Inferno Festival organizowany w Oslo już od kilkunastu lat. Wrażenia po czterech, głośnych, festiwalowych dniach mamy jak najbardziej pozytywne, chociaż poprzednia edycja wydała nam się bardziej interesująca, być może z uwagi na line-up albo fakt, że impreza jako całość nie była już dla nas nowością.
Tak czy inaczej, udało nam się poczynić kilka odkryć muzycznych, które wcześniej nam umknęły (np. norweski Vemod, amerykański A Storm Of Light czy włoski Fleshgod Apocalypse) oraz zobaczyć na żywo wykonawców dobrze nam znanych (np. grecki Rotting Christ, norweski Dimmu Borgir, szwedzki Watain oraz polski akcent – Mgła).
Na deser mogliśmy także zmasakrować nasze portfele kupując nieprzyzwoicie drogie piwo, ale to także nieodłączny element tego typu imprez
Fleshgod Apocalypse
Mgła
A Storm Of Light
Rotting Christ
Vemod
Dimmu Borgir
Watain
Powroty z festiwalu o 2-3 w nocy były również dobrą okazją do obserwowania klimatu nocnego Oslo, które wydało nam się miejscami dość mroczne i wyludnione, a miejscami dość głośne i pełne życia. Lekko chwiejącego się na nogach, ale jednak
Tuż po Inferno rozpoczęło się Påske.
Norwegowie spędzają te dni nieco inaczej niż to zazwyczaj wygląda w Polsce. Przede wszystkim przedświąteczny czwartek i piątek są dniami wolnymi od pracy. Dodatkowo dużo osób bierze dodatkowe dni urlopu i udaje się na (aktywny) odpoczynek, na narty albo do hytta czyli domku letniskowego.
Ciekawą tradycją wielkanocną jest również påskekrim czyli czytanie kryminałów. Na mieście jest wówczas mnóstwo reklam i przecen tego typu literatury, a ostatnio szczególnie promowane jest najnowsze wydawnictwo Jo Nesbø.
W okresie świątecznym popularne są również wycieczki na zakupy do Szwecji, gdzie jest sporo taniej (oczywiście jak na norweskie warunki, bowiem z polskiej perspektywy w obu krajach jest raczej drogo).
Zgodnie z norweskim zwyczajem my również mieliśmy swoją wersję “Harrytur“, ale celem wycieczki był nie alkohol, a szwedzka Ikea Poza zakupem kilku podstawowych drobiazgów do nowego lokum nabyliśmy kilogram łakoci (w końcu święta, nieprawdaż?) korzystając z promocji na popularną mieszkankę żelków, czekoladek i cukierków (Lördagsgodis) oraz kilka innych smakołyków na Święta (jest to często bardziej opłacalne niż zakupy w norweskim markecie).
Popularnym prezentem są rozmaite słodycze, które umieszcza się w pudełkach w kształcie jajka. Ja również otrzymałam w pracy właśnie takie påskeegg.
Jajek innych niż czekoladowe w tym czasie nie spożywaliśmy, ale za to zgodnie z norweskim zwyczajem były kiełbaski czyli pølse oraz pizza Grandiosa.
Kilka dodatkowych dni wolnych sprawiło również, że nabrałam ochoty na powrót do kuchni i wypróbowałam przepis na pølsesalat czyli sałatkę z dodatkiem popularnych kiełbasek Przepis już niebawem pojawi się na blogu.
Kwietniowa, niemal letnia pogoda sprzyjała spędzaniu czasu blisko natury. W ramach wielkanocnej wycieczki (påsketur) wybraliśmy się po raz pierwszy na spacer wokół jeziora Sognsvann, które okazało się świetnym miejscem na jogging, piknik, grilla, a nawet na kąpiel.
Poza spacerami nad jeziorem rozpoczęłam także w wolnych chwilach poznawanie Nordmarka czyli terenów leśnych na północ od Oslo. Ostatnia weekendowa wycieczka objęła takie miejsca jak punkt widokowy Vettakollen, trasę z Sognsvann do hytta Ullevålseter (z przerwą na cynamonową bułeczkę albo gofry z brązowym serem), szlak z Ullevålseter do kolejnej uroczej hytta Skjennungstua, a następnie do Frognerseteren oraz Midtstuen.
Spacery szlakami Nordmarka dostarczyły prawdziwej dawki relaksu po tygodniach pełnych wrażeń.
Zapraszamy do śledzenia bloga na Instagramie.
May 8, 2014
Muszę przyznać, że pięknie tam u Ciebie
May 8, 2014
Pięknie! i to słońce cudowne, nic tylko do Skandynawii na weekend skoczyć
May 8, 2014
W tym tygodniu jest już bardziej hmmm… “skandynawsko”, więc niecierpliwie czekam na powrót tego ciepła i słońca.
May 8, 2014
Widzę, ze od samego początku intensywnie poznajesz OSlo i jego okolice. Tak trzymaj. A zdjęcia jak zawsze bardzo smakowite
May 8, 2014
Kwiecień w Oslo chyba chłodny, co nie?
Ale te słodycze i sałatka z orzechami, jesli dobrze widzę – wygląda cudnie i przepysznie
May 9, 2014
Ten zalegający śnieg w Nordmarka to tylko pozory
W kwietniu był upał, za to wczoraj musiałam wrócić do zimowej kurtki, więc różnie to tutaj bywa, ale jak mawiają Norwegowie: Nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie (Det finnes ikke dårlig vær – bare dårlige klær)
May 8, 2014
Gratuluję własnych 4 kątów
Dobrze, że przyjeżdżając do Norwegii trafiliście w większości na dobrą pogodę, bo znam takich, którzy przez swoje pierwsze tygodnie pobytu w krainie trolli poznają nowe znaczenie zwrotu “pada deszcz” Chociaż to pewnie zależy, w jakiej części Norwegii się jest.
May 9, 2014
Oslo ma na szczęście wyjątkowo łagodny klimat… Mniej przychylna pogoda jest z pewnością w Bergen – szczególnie w temacie deszczu albo na północy kraju…
May 9, 2014
Dużo się u Was dzieje! Z radością śledzę Wasze zdjęcia na Instagramie, małe kawałki ukochanej Skandynawii w moim telefonie
May 9, 2014
Widzimy, że śledzisz nas regularnie i cieszy nas to!
Ja trochę nie nadążam z czytaniem Szwecjobloga, ale w weekend będę nadrabiać zaległości
May 9, 2014
Gratulacje znalezienia nowego lokum
Piękna ta Norwegia, oj piękna
May 9, 2014
Kvikk Lunsj! Pamiętam, jak przed wyjazdem do Norwegii przeczytałam o tym batoniku na jakimś blogu i potem nie mogłam go znaleźć (w końcu byłam w Finnmarku…). Jak go w końcu dopadłam, to przeżyłam małe rozczarowanie: ale jak to, przecież prawie takie same w Polsce sprzedają…
May 11, 2014
Zgadza się, w smaku wcale nie jest wyjątkowy, ale nie zmienia to faktu, że chociaż raz trzeba go zjeść, jak się jest w Norwegii, tak więc swoją misję dobrze wykonałaś
May 12, 2014
Norwegia jest piękna no i droga jak wspomniałaś…Pielgrzymki zakupowe są bardzo popularne w całej Skandynawii. Norwedzy jeżdżą do Szwecji, Szwedzi do Danii…Byłam w Oslo, owszem miasto mi się podobało ale raczej skromne… Piękne zdjęcie jak zwykle…
May 17, 2014
Tak, z pewnością Oslo nie jest tak “dostojne” jak np. Sztokholm, ale ja lubię to połączenie nowocześności ze skromnością. Sama bym się chętnie wybrała na zakupy do Szwecji, szczególnie, że Göteborg nie jest daleko, a super by było zwiedzić Twoje miasto…