Na pierwszy rzut oka, jeszcze z okien samolotu Fuerteventura wydała mi się monotonna, płaska, jałowa. Jednakowe brązowe pagórki, szaro-bure kolory i brak zieleni sprawiają, że człowiek zaczyna powątpiewać w cel dotarcia tutaj. Wyspa jednakże zyskuje przy bliższym poznaniu. W ciągu tych zaledwie kilku dni Fuerteventura odkryła przed nami wiele nowych widoków oraz smaków.
Nie sposób zapomnieć koziego sera, rumu na miodzie z bitą śmietaną i cynamonem, lodów o smaku gofio albo słodkiej kawy leche leche. Poza lokalnymi smakołykami niebywałą zaletą tej lokalizacji była dla mnie możliwość delektowania się pustką, wszechobecną przestrzenią i ciszą.