Kioto. Tradycja i nowoczesność

Kioto

Współczesna Japonia bywa określana krajem kontrastów, gdzie nowe egzystuje obok starego, przeszłość istnieje we współczesności, futyryzm i nowoczesne technologie współgrają z dawnymi tradycjami. Niektórzy używają też metafory pomostu między Wschodem i Zachodem wskazując na to, w jaki sposób elementy zagranicznej kultury przeniknęły do istniejącej i zostały zmodyfikowane w taki sposób, aby tworzyły całość bez utracenia esensji japońskiej unikalności.
Wybierając się z drugą wizytą do Japonii mieliśmy nadzieję doświadczyć tej różnorodności i wielopoziomowości aspektów współczesnej kultury japońskiej i pozwolić się zainspirować jeszcze bardziej niż podczas wizyty w Tokio kilka lat temu.

Porto. Przerwa od upałów

Porto

Tegoroczne ferie letnie planowaliśmy początkowo tradycyjnie spędzić gdzieś na Północy Europy – na Islandii, Wyspach Owczych albo po prostu zostać w Norwegii. Kilku pomysłów nie udało nam się niestety wdrożyć w życie, więc ostatecznie postanowiliśmy zaskoczyć samych siebie i wybrać się dla odmiany na Południe – do portugalskiego Porto.

Od pierwszych chwil w Porto nie mogliśmy się powstrzymać od podświadomych porównań do Lizbony, w której spędziliśmy przedłużony, jesienny weekend kilka lat temu…. Pod wieloma względami oba miasta mają oczywiście wiele wspólnego – wąskie, brukowane uliczki, zaniedbane i nierzadko opuszczone kamienice pokryte płytkami azulejos, ogólny nieład, pranie zwisające z okien, bezdomne koty… Być były to tylko pozory, ale w Porto mieliśmy jednak wrażenie nieco większego porządku i bezpieczeństwa, zaś największym zaletą okazało się położenie miasta – nad rzeką Douro, blisko jej ujścia do Oceanu Atlantyckiego.

Kioto i Kansai. Japońska kuchnia

Kioto

W Kioto oraz okolicznych miejscach co chwilę coś nas kusiło – zapachem i wyglądem, a nowe doznania kulinarne były dosłownie na wyciągnięcie ręki – chociaż nie zawsze podane na tacy Jako fani japońskich smaków, próbowaliśmy po drodze wszystkiego czego tylko się dało, ale pomimo tego i tak wróciliśmy głodni. Oczywiście nie dosłownie (bynajmniej), ale z poczuciem, że dziesięć dni to za mało, żeby nasycić się japońskimi smakami. Z tego też powodu oraz wielu innych marzymy już o kolejnej wizycie w Japonii.

Tokio. Gajdzini na innej planecie

Tokio

Kilka lat temu wybraliśmy się w podróż do Kraju Kwitnącej Wiśni. Do dyspozycji mieliśmy tydzień i czas ten zdecydowaliśmy się spędzić przede wszystkim w Tokio urozmaicając sobie pobyt jednodniowymi wycieczkami poza japońską stolicę – do miejscowości Nikkō oraz Kamakura.
Tokio dostarczyło nam całej masy wrażeń. Wróciliśmy zafascynowani, z uczuciem niedosytu i nadzieją jak najszybszego powrotu do Japonii. Plan ten postanowiliśmy wcielić w życie w 2018 roku, więc już niedługo wyruszamy eksplorować tym razem region Kansai (przede wszystkim Kioto i okolice). Planowanie podróży, dyskusje i wspominki związane z pierwszą wizytą w Japonii sprzed kilku lat okazały się dobrą okazją do tego, żeby dokończyć i zamieścić na blogu zaległą relację z Tokio.

Kopenhaga. Druga szansa

Kopenhaga

W październiku zeszłego roku daliśmy Kopenhadze drugą szansę i spędziliśmy kilka dni w duńskiej stolicy. Tym samym udało nam się odwiedzić wszystkie nordyckie kraje i wyrobić sobie zdanie na temat wielu północnych miast. Niektóre ze stolic bardzo przypadły nam do gustu i dlatego byliśmy w nich wielokrotnie (Sztokholm, Reykjavik), zaś inne niczym szczególnym nas nie urzekły (Helsinki). W Kopenhadze byliśmy po raz pierwszy kilka lat temu, ale mieliśmy wówczas do dyspozycji zaledwie kilkanaście godzin – zdecydowanie za mało, żeby zaprzyjaźnić się z tym miejscem. Na drugą wizytę przeznaczyliśmy więc kilka dni, co miało nam pozwolić na nieśpieszne spacery po mieście i zasmakowanie w lokalnej kuchni.

Kopenhaga. 7 rekomendacji kulinarnych.

Kopenhaga kulinarnie

Podczas kilku dni spędzonych w duńskiej stolicy przekonalismy się o tym, że Kopenhaga pod wieloma względami niemal idealnie wpasowuje się w nasze preferencje kulinarne. Jako zwolennicy hal targowych, przytulnych kawiarni oraz ulicznej kuchni, nie mogliśmy narzekać ani na wybór, ani jakość serwowanego jedzenia.

Z „przykrością” przyznajemy, że oferta street food w Kopenhadze przebija tą w Oslo – przede wszystkim dzięki hali Papirøen. Dawna fabryka papieru położona na „Wyspie Papierowej” skupiająca w olbrzymim hangarze rozmaite food trucki, stoiska z jedzeniem i bary stanowi dobry przykład tego, że posiłek „w biegu” może być zarówno smaczny, jak i zdrowy.